Mam dziś plan – napisać coś o ostrzeniu piły. To ten siódmy nawyk Covey’a. Tak mi przyszło do głowy, że chciałbym mieć taką spalinową piłę. Wtedy dopiero mógłbym dużo osiągnąć ;). Zakładam, że też się tępi i trzeba umieć jej używać, natomiast co do samego siódmego nawyku mogę tylko podzielić się moimi doświadczeniami: opłaca się :).
Znany polski polityk kiedyś w nagraniu opublikowanym przez znanego polskiego biznesmena powiedział coś takiego “będę miał umysł jak brzytwa!”. Oprócz innych rzeczy, które mówił, to ta przemawia do wyobraźni. Warto inwestować w siebie. Bo tak naprawdę rozwój nigdy się nie kończy. Szczególnie, jeżeli mówimy o tzw. karierze.
Jedna z najważniejszych umiejętności, która zapewnia nam przetrwanie to zdolność do stałej nauki czegoś nowego. Pomijając fakt, że wkuwanie nowych faktów bez powiązania ich z czymkolwiek niewiele ma wspólnego z nauką. Podobnie jak uczenie się wierszy na pamięć, czy też wykucia na blachę “Galia est omnis divida in partes tres” (pozdrawiam wszystkich, którzy przerabiali ten kawałek ;) na łacinie). Czasem te fakty potrafią się połączyć w coś sensownego i zaczynają mieć wartość, natomiast podszedłbym do sprawy trochę inaczej.
Co proponuję? Na początek zaakceptować fakt, że jesteś odpowiedzialny za swoją edukację. Ty, a nie system edukacyjny w tym, czy jakimkolwiek innym kraju. To Ty ostatecznie powinieneś mieć świadomość tego, czego się uczysz i po co. Jeżeli zostawisz to w rękach innych, to zostaniesz ukształtowany tak jak komuś wygodnie, ale na pewno nie pod kątem Twoich potrzeb. To warunek wyjściowy.
Kolejna sprawa to zajęcie się czterema aspektami ludzkiej natury i osobowości – fizycznym, umysłowym, duchowym i społecznym. Muszę przyznać, że każdy z nich postrzegam trochę inaczej z czasem. Dojrzewanie na pewno ma tu swoje znaczenie, może też zrozumienie. Pewnie jedno i drugie. Tak czy inaczej, chcę Ci pokazać zmianę mojej perspektywy, a Ty sam oceń, czy to Ci pasuje.
Fizyczność
Gdy miałem 16 lat liczył się dla mnie obwód bicepsa i zrzucenie zbędnego tłuszczu. Harowałem jak wół w domowej siłowni i miałem efekty. Zamieniłem kilka kilogramów tłuszczu na mięśnie. Później trenowałem Aikido. Na studiach to jakoś padło, chociaż wracałem co jakiś czas na siłownię. Przez długi czas, tak mniej więcej do 30. roku życia traktowałem ten obszar praktycznie tylko w aspekcie uprawnia sportu i pilnowania, żebym za bardzo nie przytył. Inne sprawy zdrowotne jakoś zostawały na uboczu.
Po 30-stce człowiek zdaje sobie sprawę, że uprawiał gospodarkę rabunkową. Jeżeli kiedyś zarwanie nocki oznaczało, że spokojnie to odeśpię, to teraz zarwana noc oznacza skopany następny dzień! Oprócz tego zdałem sobie sprawę, że nasz organizm jest dużo bardziej połączony ze sobą, niż mi się to wydawało! Długość snu przekłada się na wydajność umysłową, podobnie jak odpowiednia dieta lub jej brak. Nawodnienie organizmu wpływa na trawienie, możliwości wysiłku fizycznego, cerę. Generalnie dostaliśmy do łapki naprawdę niesamowite narzędzie, a nie zawsze potrafimy z naszego ciała dobrze skorzystać.
Obecnie dla mnie fizyczne ostrzenie piły to: siłownia/basen/bieganie/rower średnio 5 razy w tygodniu po minimum godzinie. Najczęściej jest to 5 razy w tygodniu po 1,5 godziny. Dieta, która nie oznacza odchudzania się tylko właściwe odżywanie się, zlecona najczęściej na zewnątrz (dostaję moje pudełka do konsumpcji) i pilnowanie posiłków co 3 godziny. Regularne badania profilaktyczne (lepiej zapobiegać niż leczyć). Znam siebie i wiem, że jak nie będę miał wyzwania, to waga szybko pójdzie mi w górę, stąd regularne starty w zawodach biegowych. To zmusza mnie do pilnowania siebie.
Umysł
Kiedyś postrzegałem to w kontekście erudycji, inteligencji. Zawsze inwestowałem sporo w rozwiązywanie łamigłówek, złożonych problemów i oczywiście czytanie. Czytam namiętnie dziesiątki książek rocznie. Kiedyś fantastykę, teraz głównie biografie i poradniki. Regularnie też uczestniczę w szkoleniach. Także w tych obszarach, w których sam jestem ekspertem. Bez ciągłego dokształcania łatwo wypaść z obiegu. Sam też wykładam i uczę innych, a to mocno pomaga utrzymać sprawność intelektualną. Nie wspominając o pisaniu w różnych formach. Umysł jak brzytwa ;).
Jest jednak coś, czego dotykałem kilkukrotnie i jakoś się oddalało. Panowanie nad własnym umysłem na poziomie kontroli jego zachowania. Medytacje są świetnym ćwiczeniem, ale zawsze jakoś się poddawałem. Trafiłem teraz na świetny program Mind Power i on otwiera mi oczy. Uważam, że ten aspekt obszaru “mental” jest o niebo bardziej istotny, niż tylko nauka nowych rzeczy. W momencie, w którym zaczynasz inwestować czas w kontrolę swoich myśli, obserwację ich, zmianę, wtedy zaczynasz widzieć dużo więcej. Mam wrażenie, że dalej jest jeszcze coś, do czego jeszcze nie dojrzałem, natomiast ostatnich kilka tygodni pilnuję kontemplacji i medytacji nastawionych na pilnowanie siebie i nie żałuję.
Duchowość
To było mi akurat bliskie od zawsze. Zadawanie sobie pytania “kim jestem?”, “czy jest coś jeszcze?”, “jaki jest sens życia?” jest naturalne, gdy pracujesz 8 godzin w sadzie wiążąc drzewka do palików ;). Robota dosyć nudna i przewidywalna, więc daje przestrzeń do myślenia. Doszukiwanie się swojej misji, poszukiwanie wartości, sensu istnienia (mojego lub mojej firmy) jakoś przychodzi mi naturalnie, chociaż….
Największe postępy poczyniłem, gdy to były ukierunkowane poszukiwania. Nie mogłem liczyć na katechetę w liceum (wypisałem się z religii), dopiero później zacząłem poszukiwania z “7 nawykami skutecznego działania” w formie książki, szkolenia w tym temacie sponsorowanego przez mojego pracodawcę, a później trzydniowych warsztatów rozwijających temat.
Nadal wracam co jakiś czas do podstaw i ćwiczeń przez wielu uznawanych za banalne: określania swoich wartości, ról życiowych, mojej misji, tego, co daję dla świata. Po prostu jadę do Sandomierza, siadam w kawiarni lub odcinam się od tempa Warszawy na działce, czy wieczorem na balkonie i zadaję sobie jeszcze raz fundamentalne pytania spisując odpowiedzi na kartkach A3. Co ciekawe – niewiele się w mojej misji zmienia przez lata. Coraz bardziej ją jednak rozumiem.
Istota społeczna
A to najciekawsze dla mnie. Bo jestem nieśmiałym introwertykiem. Wszyscy, którzy widzieli mnie w czasie wystąpień publicznych mogą to potwierdzić. Rzuca się to w oczy ;). Na poważnie – jestem introwertykiem, który czerpie energię także z pracy przed dużą grupą. Któregoś dnia postanowiłem, że jedno drugiemu nie przeszkadza i introwertyk też może być dobrym mówcą.
Natomiast to trochę inaczej. Ten aspekt był zawsze dla mnie najbardziej magiczny. Bo nie miałem pojęcia jak go skwantyfikować. Po czym poznać, że rozwijam się w tym obszarze? Jak inwestować w bycie “bardziej społecznym”? Kombinowanie w kierunku – “zorganizuję 3 imprezy masowe ze znajomymi w tym roku” jakoś mi nie trybiło ;). Wolę odpoczywać inaczej.
Dla mnie rozwijanie aspektu społecznego to takie bycie z ludźmi, które Tobie daje wartość, ale inni mają też wartość z przebywania z Tobą. Gdy pracowałem w korporacji nie byłem najbardziej towarzyską osobą. Nadal chyba nie jestem, bo cenię sobie moją prywatność. Natomiast nauczyłem się, że warto podchodzić do ludzi jak do przyjaciół. Wokół nas jest mnóstwo świetnych osób, z którymi warto wejćć w interakcje.
Otworzyłem się na nowe znajomości, nowe środowiska. To bardzo rozwojowe doświadczenie. Gdy poznaję kogoś – pytam jego lub ją o hobby lub pasję. Zawsze mnie to inspiruje. Ostatecznie zdefiniowałem mój obszar “bycia społecznym” jako poznawanie nowych ludzi, utrzymywanie kontaktu z tymi, których już znam + inwestowanie w umiejętności przywódcze (w tym przekonywanie i sprzedaż).
Teraz, gdy to napisałem zdałem sobie sprawę, że tutaj akurat najmniej mam to uporządkowane. Albo przynajmniej część spraw wymaga wyjaśnienia. Najważniejsze jednak dla mnie to przekonanie, że ogromna większość ludzi wokół to wartościowe osoby. A są wśród nich takie, których obecność daje niesamowitego kopa i dlatego warto cały czas szukać takich diamentów.
Co ma wyniknąć z tego co napisałem powyżej? Może jakaś dyskusja? Jak Ty dbasz o ostrzenie piły? Co robisz w każdym z czterech obszarów? Czy rozwijają się naturalnie, czy dbasz o nie świadomie? A może uważasz, że to bzdura i budowanie filozofii, wokół czegoś, co i tak nie ma znaczenia? Podziel się poniżej.