Dzisiaj będzie trochę o normalności i nienormalności. O tym jak postrzegamy świat i jak da się manipulować ludźmi, którzy czują odpowiedzialność za swoją pracę. I którzy w pewnym momencie odpuścili sobie trwanie przy tym w co wierzą, bo otoczenie pokazało im, że to z nimi coś jest nie tak. Spójrz na to raz jeszcze. Bo może to, co widzisz na co dzień wcale nie jest normalne.
Czy kiedykolwiek Cię to spotkało?
- 30 osób czeka już 15 minut. Dzieci zapakowane do autokarów. Niektóre są w nich już 45 minut, bo dotarły przed czasem, żeby się nie spóźnić. W końcu dociera uśmiechnięty spóźniony rodzic z dzieckiem. Dziecko wsiada, autokar od razu odjeżdża. Tak już bywa.
- Jest 18:17. Nerwowo spoglądasz na zegarek, bo obiecałeś dziecku, że razem pojedziecie dziś na wystawę. Nie zdążysz. Czekasz na wejście na posiedzenie zarządu, na które miałeś wejść o godzinie 16:00. Tylko trochę się przeciągnęło. No, ale przecież to zarząd. Tak to już jest.
- „Zrób mi to szybko, proszę, bo trzy godziny mam to prezentować na spotkaniu z centralą!”. O spotkaniu z centralą wiadomo od dwóch tygodni, każdy mógł się przygotować. Masz do zrobienia coś zaplanowanego, ale rzucasz to. Najwyżej popracujesz jak dzieci pójdą spać. Tak działa dynamiczna organizacja.
- „Słuchaj, nie daliśmy rady tego zrobić na czas i przygotować dla Ciebie informacji, o które prosiłeś” mówi przedstawiciel klienta. „Potrzebujemy jeszcze 2-3 dni, wiesz jak to jest. Nie wszystkie działy z nami współpracują. Ale wyrobisz się w terminie pomimo to?”. Kiwasz głową i potwierdzasz. Przecież to klient i taki jego przywilej.
- „Potrzebuję tego koniecznie na 9:00 rano w poniedziałek” słyszysz w piątek. To ważne, bo robimy to dla klienta, który będzie decydował o zakupie. Siedzisz wieczorami w sobotę i niedzielę dopieszczając materiał. Wysyłasz. Dzwonisz w poniedziałek rano z pytaniem, czy wszystko ok, czy można działać. „A tak, dzięki. Będę to sprawdzać po trzynastej”. No tak, przecież wiadomo, że trzeba mieć bufor.
- „Sam o tym powiesz” słyszysz od swojego szefa, gdy przychodzisz do niego z odkryciem, że pomysł zarządu, nad którym pracowaliście przez ostatnie 6 miesięcy można wyrzucić do śmietnika, bo dane, które zdobyliście pokazują, że się nie opłaca. Teraz okazuje się, że wcześniej postępami chwalił się ktoś inny, a Ty masz wystawić się na strzał. No cóż, przywilej szefa.
- 10 osób w salce konferencyjnej. Rzutnik trochę jęczy, bo lampa już dużo wyświetlała. Prezentacja power-point. Prowadzący coś opowiada, ktoś przytakuje. 8 osób ma otwarte laptopy i sprawdza maila, nadrabia zaległości, ma w końcu czas, żeby popracować. Przecież trzeba być wielozadaniowym, żebym przetrwać. Inaczej się nie da.
- „Jesteś kochana!” słyszysz, gdy kolejny raz pomogłaś koledze z działu sprzedaży przygotować raport z jego rejonu. On wie jak to zrobić, ale „mi to zajmie godzinę, a Ty zrobisz w 5 minut. Jesteś przecież w tym niezastąpiona!”. Cieszysz się z tego, że Cię znowu docenili. W tym tygodniu zrobiłaś 40 takich raportów. A te 3,5 godziny jakoś nadrobisz wieczorami lub rano. W końcu w zespole trzeba współpracować.
I jeszcze, i jeszcze, i jeszcze. Można więcej przytoczyć takich sytuacji. No ale po co powiesz. W końcu to normalne. Tak jest i tak będzie. Tego się nie da zmienić, bo taki jest świat:
- Wypadki losowe, to ktoś się spóźni
- Spotkania się przeciągają
- Bieżączka nie pozwala zaplanować niczego na dwa tygodnie
- Klient ma prawo się opóźnić
- Trzeba założyć bufor na to, że ktoś się spóźni
- Trzeba nie tylko mówić, że coś jest nie tak, ale to przedstawić
- Mamy dużo pracy, a na spotkaniu możemy skupić się na wielu rzeczach
- Trzeba sobie pomagać.
No i to jest mega ściema!
Te punkty są prawdziwe, ale mają też swoje uzupełnienie. Jeżeli pozostaną tak jak są, to zawsze Ty będziesz płacić za błędy innych.
- Wypadki losowe, to ktoś się spóźni – tak to prawda. Dlatego niektórzy biorą to pod uwagę i robią sobie zapas, żeby uwzględnić to w planie. Dzięki temu dostarczają na czas. To oni powinni być docenieni, a nie karani „poczekajmy na tych, którzy się spóźnili”. Niestety na spotkaniach, w firmach, na szkoleniach koszty spóźnienia jednej osoby może płacić grupa. Nie zgadzaj się na to!
- Spotkania się przeciągają – bo są tak prowadzone! Dobre spotkania się nie przeciągają. Jeżeli mega managerowie nie potrafią zaplanować 1 godziny swojego czasu to zdecydowanie coś jest nie tak! Przeciągają się słabo prowadzone spotkania. Dobre trwają tyle ile powinny. Nie muszą się przeciągać. To tylko wymówka! Nie musisz płacić kosztu niedbalstwa kogoś innego.
- Bieżączka sprawia, że trudno jest planować – tak, to prawda. Niektórzy jednak planują. Nie zaplanowałem, trudno. Twój problem. Radź sobie. Nie musisz nikogo wozić na swoim garbie.
- Klient ma prawo się opóźnić – tak, może się to zdarzyć. Dlatego spisuje się umowy. Klient się opóźni, to podnosi koszty albo zmienia termin i dostawca może skorygować wstępny plan. Zgodnie z umową. Umowa to nie tylko to, do czego zobowiązała się jedna strona. Tylko zobowiązanie pod pewnymi warunkami. Jeżeli ktoś łamie te warunki, to łamie umowę. Proste?
- Trzeba założyć bufor na to, że ktoś się spóźni – Tak, to sensowne. Sam o tym napisałem. Ale wrzucanie komuś pracy w jego czasie wolnym, w ostatniej chwili wymaga trochę więcej uwagi i wzajemnego szacunku. Można przecież powiedzieć na kiedy chcesz idealnie, a na kiedy najpóźniej, żeby dać komuś szansę na zaplanowanie.
- Trzeba nie tylko mówić, że coś jest nie tak, ale to przedstawić – tak, trzeba brać na siebie odpowiedzialność. To dotyczy też szefa. Masz pod sobą ludzi? To masz o nich dbać, a nie wykorzystywać jako mięso armatnie. Zarządzanie ludźmi to coś więcej niż bycie „master of puppets”. To bycie liderem. To, że ktoś nim nie jest , nie znaczy, że tego się od niego nie powinno wymagać.
- Mamy dużo pracy, a na spotkaniu możemy skupić się na wielu rzeczach – ciśnie się na usta mocne słowo, ale nawet moja lekka cenzura nie przepuści tego oficjalnie na nasz firmowy blog. Prywatnie powiem Ci co myślę ;). Łagodniej – bzdura! Weźcie temat, skupcie się, podejmijcie decyzje i go! Większość tego czasu na takich spotkaniach jest stracone! To nie tak musi być! To nie jest normalne. Ale… To Twój czas.
- Trzeba sobie pomagać – tak, to w końcu zespół. Tylko działa to na zasadzie wymiany – ja zrobię coś, ty zrobisz coś, razem popchniemy temat do przodu. Moje 5 minut to moje 5 minut. Zajmuje mi to tyle, bo poświęciłem czas, żeby się tego nauczyć. Pomóż mi z czymś, co Tobie zajmie 5 minut, a ja tego potrzebuję i jesteśmy kwita. Manipulowanie innymi w zespole rozwali go szybciej niż Ci się wydaje.
Czy ja narzekam? Nie. To nie ja marnuję czas na spotkaniach (chociaż, kto to wie, zaraz mnie ktoś po mailu sprostuje). Uważam, że żadne z 8 zachowań NIE JEST TYM WŁAŚCIWYM! To, że „większość tak robi” rozumiem. Większość nie musi mieć racji. Większość nie osiąga świetnych rezultatów.
To MNIEJSZOŚĆ nadaje ton. Nie zastanawiaj się, czy to jest normalne. Zastanawiaj się, czy to jest właściwe. „Nienormalny” to pochwała, a nie obelga.
Dzięki Mariusz za ten bardzo wartościowy artykuł! :)
Zgadzam się z Tobą w pełni. Martwi mnie czasem, że innych dziwi i oburza takie postępowanie. “Tak już jest i nic nie zmienisz” zawsze mnie denerwuje. Właśnie, że zmienisz. Tylko trzeba trochę wysiłku i wyjścia ze swojej bezpiecznej strefy. Nie zaryzykujesz – nie wypijesz szampana ;) Poza tym długofalowy efekt jest lepszy niż doraźna nagroda.
Trzeba robić swoje. Codziennie. Nauczyliśmy się akceptować takie podejście bo łatwiej, bo w pewnym momencie się męczymy. Święty nie jestem, ale widzę, że warto być jak najbardziej. Bo dzięki temu dużo lepiej się żyje. I zarabia.
W dużych korporacjach jest bardzo trudno wprowadzać zmiany ……bo oni tych zmian tak naprawdę nie chcą , czemu strach o swoje stanowiska , kreatywność tylko dla znajomych , pracownik niższego szczebla nie ma szans bez wazeliny na jakikolwiek ruch , procedury, zakazy i nakazy które niszczą spontaniczność i radość przebywania ze współpracownikami a idziesz na spotkanie integracyjne bo musisz , nawet jeśli mówią inaczej a mówią że przecież nie musisz , że się nie angażujesz , że nic nie robisz ale gdy tylko próbujesz zaraz kubeł zimnej wody , po jakimś czasie stajesz się automatem i wszystko ci zwisa i o to im chodzi …..zostają tylko wierne sługusy które ślepo wykonują polecenia …..ludzie bez duszy , fantazji, polotu …..sterowane manekiny , ukształtowane kukły .
Trochę się zgodzę i trochę nie. Zgoda, że bardzo trudno wprowadzić zmiany. Wierzę w zasadę, że chcąc wprowadzić zmianę w dużej organizacji musisz być gotowy na to, że albo wprowadzi się zmianę, albo odejdziesz. Bo inaczej determinacja będzie za mała, żeby ruszyć utrwalone struktury i procesy.
Zgadzam się, że w wielu miejscach polityka potrafi wygrywać z ludzkim, merytorycznym podejściem. I wtedy to, co piszesz faktycznie się dzieje. I niektórzy w takiej organizacji po prostu się wypalają :(.
Są 4 strategie poradzenia sobie z systemem i taką sytuacją. I wszystkie można zastosować
1. Frustracja – nie polecam ;). Ale jak ktoś lubi to można. Tylko to “Zemsta na swoim zdrowiu za głupotę innych” ;). Narzekanie bez działania jest wg. bez sensu, ale dla niektórych może mieć uzasadnienie. Ja wolę którąś z kolejnych
2. Wycofanie – nie gram w tę grę! Po prostu podjęcie decyzji, że szukasz dalej. Są fajne firmy i miejsca, gdzie ludzie wiedzą co robią i potrafią przewodzić. Trzeba poszukać i zmienić
3. Akceptacja – nauczenie się grania w grę i zaakceptowanie niedoskonałości lub zasad działania systemu. Dużo robiłem, wiele miejsc widziałem. Wiem, że każda firma i miejsce ma swoje wady. Niektóre uczysz się akceptować i działasz, nie frustrując się
4. Zmiana – to największe wyzwanie. Tak jak napisałem na początku – dużo energii wymaga.
Przerabiałem każdą ze strategii ;). Stosuję 2-4 w zależności od sytuacji i polecam :). Jeżeli czujesz się tak jak w komentarzu, to proponuję nr 2.
Powodzenia.