Chcesz być efektywny i wyznaczasz sobie cele
Wypisujesz rzeczy, które chcesz osiągnąć, które masz zrobić i lądują one na liście do wykonania. Blokujesz sobie czas w kalendarzu, wyłączasz komórkę, odcinasz się od wszystkiego, wprowadzasz w stan relaksu, żeby skupić się maksymalnie. Czytasz to co masz zrobić i… zaczynasz się zastanawiać “Ale jak to do jasnej cholery mam zrobić i o co w ogóle chodzi?”. I efektywność właśnie szlag trafił.
Jeżeli teraz Ci powiem, że ma znaczenie, co piszesz na swojej ToDo liście, nie tylko jeżeli chodzi o to, czy to ważne/pilne, czy to należy do 20% z prawa Pareto i czy to “żaba”, którą trzeba zjeść to uwierzysz? Ostatnio ktoś zwrócił mi uwagę na to, że ujęcie tego, co masz zrobić ma znaczenie, czy to wykonasz lub też nie. Zacząłem się uważniej przyglądać i okazuje się, że to zdecydowanie działa.
Natknąłeś się na Sekret i jesteś fanem przyciągania?
Lubisz określać zadania do zrobienia jako już zrobione, np. “Stworzona prezentacja”, albo “Przygotowane materiały na jutro”. I jak? Pomaga Ci to? Mnie strasznie stopowało. Jakoś nie bardzo mnie to porusza do działania, a co więcej zastanawiam się za każdym razem “Co ja do chcę tak naprawdę zrobić”?. Strata czasu, energii i niepotrzebne rozpraszanie się. Cokolwiek zapisujesz zapisz w formie czasownika. W jednym z komentarzy ktoś zwrócił uwagę, żeby to był czasownik w formie rozkazującej, czyli nie “napisać punkty do prezentacji”, tylko “napisz punkty do prezentacji”. Testuję właśnie i sprawdzam jak działa. I jako hint potwierdzam, że coś w tym jest. Łatwiej jest się zabrać za to co, jest do zrobienia. Jeżeli operujesz rzeczownikami to tylko sobie świdrujesz mózg problemem, zamiast pokazać sobie ścieżkę wyjścia.
Jest jednak pewna grupa czasowników, które warto wyrzucić ze swojego słownika rzeczy do zrobienia na zawsze.
Zdecydowanie. Z kilku przyczyn. Po pierwsze tak naprawdę znaczą, że nie wiesz czego chcesz. Po drugie sprawiają, że rzecz nagle “rośnie” i zaczyna wyglądać jak wielki słoń i aż nie chce się do niej zabierać. Po trzecie jest absolutnie nastawiona na “robić” zamiast “zrobić”. A to subtelna jednak znacząca różnica jeżeli chodzi o ostateczny wynik ;).
Ja sobie wynotowałem kilka: zaplanować, przemyśleć, przedyskutować, opracować, przygotować, przejrzeć, poczytać. Jest ich na pewno więcej, czekam na typy. To podstępne bestie. Wpisujesz sobie “Zaplanuj kolejny dzień”. Siadasz do tego i okazuje się, że utykasz. Jeżeli masz rutynę i robisz to od kilku lat, to coś dla Ciebie znaczy i jednak coś się wydarzy. Jednak częściej tych słów używamy dla nowych spraw. Wtedy w głowie jest pustka. Jeżeli nie masz konkretnej listy czynności, np.: “Wyczyść maile z dzisiaj. Wypisz rzeczy do zrobienia na jutro. Zarezerwuj czas w kalendarzu. Zarezerwuj czas na odpoczynek. Zdecyduj co zrobić z “wrzutkami””, to “zaplanuj” nic tak naprawdę nie znaczy!
Warto w miarę inteligentnie łączyć kwestie, o których w rozwoju osobistym mówi się jako o oczywistych.
Warto mieć w głowie wizję celu, natomiast na co dzień potrzebujesz jednak trochę o nim “zapomnieć” i skupić się na działaniach. Jeżeli siadasz do czegoś to niezmienne pytania zawsze brzmią: Po co to robisz? Co chcesz osiągnąć na koniec? Co trzeba zrobić, żeby dojść do końca? Jeżeli nie nie wiesz co trzeba zrobić od początku do końca, kolejne pytanie brzmi: Co wydaje się być najlepszych kolejnym krokiem? W przypadku, gdy nie masz kogo spytać o radę to jakiekolwiek działanie jest lepsze od czekania. Można się kłócić, że czasem wkopiesz się w problemy. Oczywiście. Ale dzięki temu faktycznie powstają nowe połączenia nerwowe i zawsze to jakaś wiedza. Jeżeli ja mam wątpliwości co do tego, czy sensownie rozłożyłem sobie zadanie do zrobienia robię następujące ćwiczenie: dostajesz osobę, która to dla Ciebie zrobi. Co ma konkretnie wykonać? Jeżeli nie wiem, to znaczy, że sam siebie oszukałem :).
Wnioski na koniec: pisz tak, żeby było Ci łatwiej a nie trudniej, czyli używaj czasowników połączonych z konkretną listą efektów. Inaczej sam się sabotujesz.