Strach to bardzo potężne coś. Emocja? Uczucie? Wróg? Przyjaciel? Generalnie życie nauczyło mnie, że wiele rzeczy robimy ze strachu lub właśnie przez niego. Powstrzymujemy się też przed zrobieniem czegoś właśnie dlatego, że on jest obecny. Żadne to odkrycie. I tutaj tkwi sedno. Dlatego nie piszę tyle, ile kiedyś… Bo on jest ze mną.
Moje wnioski są banalne
Nie piszę bo mam wrażenie, że wszystkie wnioski do których ostatnio dochodzę są tak bardzo banalne, że strach (nota bene ? ). Strach o tym pisać, bo…. I tutaj uruchamia się lista związana z ego. Napiszę o tym, co myślę i wtedy się zacznie:
- Ktoś pomyśli, że to banalne
- Ktoś stwierdzi, że głupie
- Nikogo nie zainspiruję
- Zmarnuję ludziom czas.
Co ciekawe, dopiero teraz, gdy zacząłem spisywać te myśli okazuje się, że bariera znika. Niesamowite. Gdy nazywasz swoje obawy przestają być tym potworem z horrorów, który kryje się w cieniu. Wiadomo, że takiego boisz się bardziej. Bo Twoja wyobraźnia pracuje na mega obrotach, a potrafi stworzyć naprawdę przerażające monstra. Gdy go nazwiesz nagle widzisz, że da się stanąć z nim oko w oko. I oswoić.
Dlaczego się tym przejmuję
Tak naprawdę to chyba nie powinno mnie wcale interesować, co sobie ktoś pomyśli o moim wpisie. Ale to nieprawda. Nie lubię robić czegoś w próżnię. Lubię, żeby to, co robię miało jakiś sens. Dlatego, gdy nie czuję czegoś nie bardzo mam ochotę o tym mówić. Paradoksalnie jednak wiem, że większość zmian dotyczy „banalnej” codzienności. Mimo wszystko, mam zakodowane z tyłu głowy, że ludzie wolą nowości. Wolą jakiś fajny tekst o czymś spektakularnym, a nie opowieści o tym, o czym pisałem już kiedyś, albo o czym napisali inni. A tutaj…
Wszystko już było
Do jakich wniosków mogę dojść po kilku latach podążania swoją drogą? Kiedyś wydawało mi się, że opuszczenie korporacji da mi szczęście. Tak jakby to ona mi je odbierała :). Śmieszne. Okazuje się, że pracując „na własnym” można zmontować sobie kołowrotek taki sam jak w korpo. Z tą różnicą, że szybciej w nim biegasz, bo motywacja większa ;). Nakręcasz kółko mają z tyłu głowy myśl „rozwijam się, bo to przecież moje”. Śmieszne. Bo niekoniecznie musi być prawdziwe. Możesz tkwić mentalnie w tym samym miejscu, tylko ciągły zap… nie pozwala Ci tego dostrzec.
Czy jestem ekshibicjonistą?
Diabli wiedzą, może i tak. W końcu ile osób opowiada o tym, że się pogubiło. Publicznie. Zresztą to nie ma znaczenia ile. Chyba trochę jestem. Taka publiczna spowiedź potrafi być oczyszczająca. Oczywiście, że towarzyszy jej strach. Strach w stylu „Już nie będę autorytetem dla ludzi, bo nie jestem doskonały”. I znowu nazwanie go pokazuje jakie to naiwne. Jeżeli ktoś myślał kiedykolwiek, że jestem doskonały to był mocno w błędzie. Robię dużo ciekawych rzeczy, jednak ostatecznie jestem „grzesznikiem”. I akceptacja tego bardzo mi pomaga. Zamiast silić się na budowanie wizerunku trenera, coacha, czy mentora bez skazy mogę się zabrać za kształtowanie mojego życia tak jak chcę. Nie chodzi o pozory, chodzi o realne życie swoim życiem.
Kilka banalnych wniosków
- Jesteś tym, czym żyjesz. Jesteś tym, na czym koncentrujesz uwagę. Jeżeli robisz to obsesyjnie to widzisz świat przez jeden filtr. Patrząc na mój biznes tylko przez filtr produktywności, efektywności i liczb niemal go nie wykastrowałem. Nie tędy droga. Biznes to droga duchowa.
- Wartości są mega ważne – możesz je stłumić na jakiś czas, ale one wrócą. Jeżeli będziesz łamał swoje wartości to świat Ci powie, że robisz coś nie tak. Boleśnie. Wartości to nie tylko spisana lista. To życie w zgodzie z nimi na co dzień. Nie da się tego oszukać. Jeżeli Twoją wartością jest rozwój to miej na to czas, a nie tylko o tym mów.
- Życie to coś więcej niż my – życie to droga duchowa. Jest coś więcej wokół nas. Albo to tylko reakcja chemiczna w mózgu, która aktywuje się, gdy robimy coś z myślą o innych i wyższym celu. Zawsze gdy skupiam się na „ja” to kończy się to deprechą. Gdy wychodzę poza to myśląc o innych (też w biznesie) jakościowo coś się zmienia.
- Być wiernym sobie i swojej wizji – bez dwóch zdań! Nie daj się dopasować do planu kogoś innego. Każdy z nas ma swój. To nie znaczy, że nie masz się zmieniać. Życie to zmiana i stawianie czoła wyzwaniom. Chodzi o to, żeby nie budować na siłę osoby, którą nie jesteś. A wiesz, kiedy wciskasz się w nie swoją skórę.
- Rozwijaj się jako przywódca – dla siebie w życiu i dla innych. Nie ma możliwości zmiany świata na lepsze bez wpływu. A przywództwo mierzy się wpływem. Żeby być liderem trzeba nad sobą pracować.
- Rozwijaj się jako biznesmen – dla mnie ta rola to ścieżka do wolności. Daje pewien styl życia, który jest mi po drodze. Nie zakończyłem tej ścieżki, jestem chyba cały czas na starcie, jednak dotarłem na tyle daleko, żeby zrozumieć, że tu nie chodzi o cyferki (które są bardzo ważne), tylko o wsparcie innych.
- Ciesz się życiem takim, jakie jest – to dla mnie spore wyzwanie, ale logika podpowiada, że to też jedyna droga. Chcesz mieć szczęśliwe życie? Nic prostszego. Po prostu miej! I już. Nic więcej nie potrzebujesz robić. Poszukiwane przez wszystkich wszędzie tylko nie tam gdzie jest i nie wtedy, kiedy jest :). To Ty masz w głowie przełącznik „jestem szczęśliwy/nie jestem”. I tyle w temacie.
- Dyscyplina to podstawa – to nie umartwianie się czy męczenie. To styl działania. To akceptacja, że wyzwania są ok. To, że wybierasz pewien sposób życia, a nie rezygnujesz z czegoś. To budowanie mięśnia mentalnego, który pozwoli Ci osiągać to, co Ci potrzebne na drodze do celu (a niekoniecznie tego, czego chcesz).
- Wszystko ma swoją cenę – nie ma zysku bez inwestycji, nie ma uśmiechu bez życzliwości. Nie ma kondycji bez treningu. Nic na darmo. Jednocześnie najważniejsze w życiu rzeczy możesz mieć bez pieniędzy.
- Masz wszystko, czego potrzebujesz – nie musisz na nic czekać, nie musisz niczego udowadniać. Możesz zrobić wszystko. Jeżeli tylko się odważysz żyć po swojemu. I będziesz pamiętać o tym, żeby nie zapomnieć.
Czy to formuła na idealne życie? Tak samo dobra jak każda inna. Na dzisiaj dla mnie idealna. Dobry kompas dla mnie na kolejne miesiące. Ciekawe co się stanie i kim będę za jakiś czas.