Strategia to fajna rzecz. Każdy powinien ją mieć. Robi się warsztat strategiczny i… wszystko było jak do tej pory tylko robi się jakby bardziej nerwowo. Skoro się ma strategię to wypadałoby ją wdrażać, czyli jakoś kaskaduje się ją w dół organizacji. Tylko tak jakby większość ludzi nadal traktuje wyniki pracy zarządu na zasadzie „misja, wizja, telewizja” i nie mają pojęcia co z tym zrobić. I barierą wcale nie musi być mityczna „niechęć do zmiany”. Rozwiązanie jest banalnie proste.
Taka sytuacja z życia
Firma, w której przez ostatnich kilkanaście miesięcy dzieją się ciągłe zmiany. Działy zmieniają nazwy, łączą się, dzielą. Pojawiają się nowi szefowie i znikają. Pojawiła się zapowiedź strategii i kierunku działania, ale nic konkretnego. Organizacja duża, pojawiają się plotki. Zamiast prężnego działania jest jakby dreptanie w miejscu. Coś się dzieje, ale ponieważ to wielki okręt to zmiany kierunku zachodzą powoli. A morale pracowników różnie. Bo niepewność, bo nie ma się o co oprzeć.
Ludzie różnie reagują w takiej sytuacji, ale zawsze znajdą się tacy, którzy w takiej niepewności chcą robić coś konkretnego. Pomimo różnych niedogodności z tym związanych:
- Zrobimy coś, co będzie do wyrzucenia i kilka miesięcy pracy pójdzie w błoto
- Nie ma pewności co do podejmowanych decyzji, bo nie ma kto ich zatwierdzić do końca
- Struktura się tworzy i nie zawsze wiadomo z kim trzeba pracować
- Projekty niby są zdefiniowane, ale tak naprawdę to tylko hasłowo
Więc w skrócie: Nic nie wiadomo. Jak żyć?
Przechodziłem przez taką sytuację sam i z różnymi klientami w sytuacji takiej jak wspominana wyżej. Zasadę dawno temu ukuł Marek Aureliusz „W razie wątpliwości – atakuj!”. Nie ma co czekać aż się wszystko wyjaśni, trzeba samemu tworzyć rzeczywistość wokół siebie. Tylko jak? Zaskoczenie – zacznij od fundamentu. Trzeba rozbroić to co najbardziej blokuje, a reszta sama się zadzieje. Prawie ;).
3 największe przyczyny utykania strategii
Nie jestem ekspertem doradztwa strategicznego. Nie powiem Ci jaką strategię masz obrać dla swojego biznesu, to nie mój obszar działania. Sam robię to dla własnej firmy i wiem ile to roboty i jak wiele nie wiadomo na koniec. Przeżyłem kilka zmian strategii w globalnej firmie będąc w środku, więc wiem jak to jest, a z pracy z klientami widzę, że wszędzie jest podobnie, tylko nikt tego nie przyzna.
Problem 1: „Biegnijcie” – projekty wynikające ze strategii są określane bardzo hasłowo. Na przykład „zaangażowanie pracowników”, „wizerunek pracodawcy”, „ grywalizacja”. Na warsztacie wszystko jasne, bo zagregowaliśmy najważniejsze tematy. Tylko problemem jest to, że taki projekt zdelegowany niżej w hierarchii oznacza absolutnie tyle samo co „piekarnik” czy „mikrofalówka”. No może przesadziłem, ale co możesz powiedzieć na to takie hasło, oprócz tego, że to fajne?
Problem 2: „Kierunek znajdziesz po drodze” – to problem powiązany z pierwszym. Bo brakuje celu. I refleksji nad nim. Są duże cele na poziomie zrozumiałym przez zarząd „-5% kosztów”, a niektóre są bardziej niż miękkie „wzrost zaangażowania”, czy „lepszy wizerunek”. Wzrost zaangażowania od czego? Wizerunek lepszy to znaczy jaki? Z mojej historii „podwoimy nasz wkład w wartość organizacji?” A jaki jest dzisiaj? Może przynosimy stratę. To mamy ją podwoić? Niewiele osób jest w stanie zrozumieć, że zarząd też nie wie wszystkiego i tylko wytyczył kierunki!
Problem 3: „Powiedz mi na kiedy zrobisz?” – totalna masakra bo za strategią idzie harmonogram wdrożenia. I nie wiadomo co, ale ma być. I to dla większości osób na poziomie ekspertów, a nawet managerów jest abstrakcją. Bo brzmi jak rozmowa w taksówce
– Jedź Pan! – do taksówkarza
– Ale gdzie? – słuszne pytanie od kierowcy
– Masz być tam za pięć minut!
I co byście zrobili? ;) Tutaj pojawia się dodatkowa blokada, bo większość osób spróbuje zrobić terminarz, którego już na stracie nie może dotrzymać. Bo nie wiedzą, że można podejść do tego inaczej.
Jak sobie z tym poradzić?
- Krok 1 „Wizja” – lepiej zdefiniuj oczekiwania (moja rekomendacja – odpowiedz na 12 pytań dla każdego projektu (zrobisz to TU ), bo dzięki temu hasła nabiorą kształtów i ludzie będą w stanie zrozumieć czym mają się zacząć
- Krok 2 „Cel” – częściowo zniknie Ci problem związany z celem, bo dzięki lepszej definicji projektu ludzie sobie go lepiej wyobrażą. Ale i tak warto doprecyzować cel do osiągnięcia. Niech chociaż trochę przypomina SMART. A dużo lepiej jak będzie opisany w kategoriach – CO, JAK, PO CO?
- Krok 3 „Projekt” – wybierz właściwy tryb projektu
- Rozpoznanie – dla przedsięwzięć, które są nowe i więcej nie wiesz niż wiesz. Załóż sobie ile czasu masz na naukę. Spisz na jakie pytania musisz znaleźć odpowiedź. Wynikiem będzie REKOMENDACJA I PLAN PILOTAŻU
- Pilotaż – wiemy co chcemy zrobić, ale nie mieliśmy jeszcze doświadczenia z tego typ przedsięwzięciami i musimy sprawdzić. Tutaj możesz podejść już z harmonogramem – CO, KTO, KIEDY dla określonego obszaru. Dodaj do tego RYZYKO (bo robisz coś nowego i nie wiadomo co możesz na pewno obiecać). Wynikiem pilotażu będzie PLAN WDROŻENIA
- Wdrożenie – już wiesz co i jak, ryzyko jest ograniczone. Czas na harmonogram z dosyć sztywnymi datami. Wynikiem będzie (jeżeli dobrze to zrobisz) oczekiwany REZULTAT
To da się zrobić. I warto zrobić zanim zaczniesz się dziwić, dlaczego to nie działa. O czym jeszcze pamiętać? Jest ryzyko, że wszystko się zmieni, dlatego świętuj z zespołem co miesiąc. Nie konkretne rezultaty tylko doceniaj włożoną pracę. Tak zadbasz o zaangażowanie pomimo zmian.
Pamiętaj, cokolwiek robisz, zacznij od 12 pytań.