„Ale to jest bez sensu! Przecież jak to zrobimy tak jak sobie życzą to wydamy od groma kasy, ja zmarnuję pół roku, a na koniec dostanę opr….. Co teraz?” Czy to brzmi znajomo? Byłeś kiedyś w takiej sytuacji? I jaki był wynik? Ja, co najmniej kilkanaście razy w życiu zderzyłem się z taką sytuacją i za każdym razem z trochę innego miejsca. Jak sobie z tym radzić? Zainspirował mnie problem, który mamy z naszym nowym psem i młodszym synem.
Milutki szczeniaczek i spokojna rasa
Do naszego domu trafił mały labrador. Słodziutki, biszkoptowy. Piękny, milusi i wspaniały po prostu. Czysta słodycz. Dzieci się w nim zakochały, babcie się w nim zakochały, moja żona także. Ja też chciałem mieć psa, żeby mieć z kim biegać, więc wszystko fajnie. Tylko z małym szczeniakiem jest kilka wyzwań. To, że załatwia się w domu da się jeszcze przeżyć. Dużo bardziej wkurzające jest to, że gryzie najmłodsze dziecko w rodzinie. A Mati się tego boi. Im bardziej się boi tym bardziej pies go próbuje ugryźć.
Rozumiem go, bo ja też muszę unikać zębów „bestii” i na początku też miałem obawę jak bardzo to może mnie zaboleć. W momencie, w którym złapał mnie porządniej wkurzyłem się, ale obawa nie zniknęła całkowicie. Gdy już wiesz dokładnie czym jest niebezpieczeństwo i wiesz jak boli to się nie boisz, wtedy działasz. Trochę już kiedyś o tym pisałem – Jak duże oczy ma strach
Z tego doświadczenia i kilku lat przemyśleń wyszedł mi pomysł na to jak zaszczepić się na strach.
Poziom strachu i doświadczenie
Odkryłem ostatnio, że mam już tyle doświadczeń związanych z odchodzeniem z pracy, odrzuceniem (w sprzedaży jest tak, że częściej nie sprzedajesz niż sprzedajesz ;) ), zaliczeniem różnego rodzaju wtop, że zaszczepiłem się na porażkę. Nie całkowicie, ale w dużym stopniu.
Nie znaczy to, że mi nie zależy i że lubię przegrywać. Wiem po prostu, że wszystko da się przeżyć. A często stres generuję dla siebie sam. Wniosek roboczy jest taki, że (uwaga, będzie naukowo) poziom strachu (PS) jest odwrotnie proporcjonalny do ilości przeżytych trudnych sytuacji (PTS). Można to wyrazić wzorem:
PS = 1 / PTS ;)
Brawo JA ;). Nie mogłem się powstrzymać, dzięki temu artykuł zyskał nutkę naukowości ;).
Na poważnie – coś tym jest. Im częściej wystawiasz się na strzał tym mniej boisz się strzału. Zabawa jednak, trzymając się analogii do szczepionki, polega na tym, że nie wystarczy popatrzeć na strzykawkę, żeby nabyć odporności. Trzeba wbić igłę i wcisnąć tłok.
W przypadku projektów oznacza to stawianie czoła trudnym sytuacjom tak często jak to możliwe. Chcesz mieć wpływ na rzeczywistość? To trzeba być gotowym na poruszanie trudnych tematów.
Przygotowanie daje kontrolę
Nie popsuję niespodzianki chyba pisząc, że przygotowanie ułatwi Ci całość. Strach bierze się stąd, że w projektach często stoisz na słabych podstawach, wszystko jest mgliste i rozmyte. I tak naprawdę nic nie wiadomo.
To fakt, że bywa trudno. Ale jednocześnie jest to Twoja szansa! Będąc osobą, która wie dokąd chce pójść, dopóki ktoś nie skoryguje tego ruchu zyskujesz +5 do charyzmy. Zabawa polega tylko na tym, żeby nie poprzestawać tylko na „tutaj jest problem i tego nie zrobimy”, bo każdy tak potrafi i żaden szef nie pozwoli sobie na to, żebyś mu przychodził i wrzucał problemy do ogródka.
Zawsze mów, że widzisz problem i masz propozycję. To zasada naczelna. Jednocześnie, ja zawsze miałem problem z tym, że nigdy nie byłem pewien, czy moja propozycja ma sens. Przez długi czas wiele z nich nie miało i dostawałem korektę mojego myślenia.
Jednak z czasem nauczyłem się, że nie ma nic złego w tym, że się pomylę. I mogę zgłosić każdy problem pod warunkiem, że zrobię to przygotowany, z szacunkiem i z gotowością na otrzymanie informacji zwrotnej.
Ponieważ zawsze działam z pozytywną intencją (nie potrafię manipulować zbyt dobrze, dlatego nie pozostało mi nic innego ;) ) nie boję się reakcji drugiej strony. Jestem w stanie bronić mojego zdanie przez rozsądną argumentację i pokazanie szerszego obrazu.
Tchórz umiera wiele razy
Zapamiętałem coś takiego ze szkoły „Jeżeli pytasz – wstydzisz się raz. Jeżeli nie pytasz, wstydzisz się całe życie”. Mocniejsze powiedzenie brzmi „Odważny umiera raz. Tchórz umiera wiele razy.” Gdy pozwalasz sobie na to, żeby ze strachu zbyt często robić niewłaściwe rzeczy to powoli umiera w Tobie inicjatywa i chęć działania. Największe marnotrawstwo. Nie pozwól na to!
Jak prowadzić projekty bez strachu?
Podstawy, podstawy, podstawy! Nie szukaj skomplikowanych narzędzi manipulacji. Zacznij od upewnienia się, że wiesz na czym stoisz. Rozumiesz cele, masz hramonogram, wiesz co może pójść nie tak. I jeżeli coś Ci nie pasuje, coś nie do końca się spina to podnoś to tak szybko jak to możliwe. Zanim bestia urośnie na tyle, że nie da się jej pokonać.
Jeżeli jesteś liderem, nie pozwól, żeby Twój zespół żył w strachu przed mówieniem tego jak jest. Im większe wyzwania tym mniej potrzebujesz pochlebców, a bardziej partnerów. Im większe wyzwanie tym bardziej ludzie szukają kogoś o kogo mogą się oprzeć. Bądź tym, kto działa mimo obaw.
[fot: http://www.warrenphotographic.co.uk/]