Tym wnioskiem Mike Clayton mnie kupił. Już przyzwyczaiłem się, że książki na temat radzenia sobie ze stresem tylko mnie denerwują. Osiągają efekt wprost przeciwny do zamierzonego, bo większość, na które się natknąłem każe mi radykalnie zmienić mój styl pracy i życia. A ja na to nie mam ochoty. Jednak w każdej z tych książek znajduję jakąś perełkę, która pozwala mi coś zrobić nie ze stresem, tylko z przeciążeniem właśnie.
Pomimo mojego sceptycyzmu do autora, jakoś Clayton mi nie podchodzi. Może porównuję do niewłaściwych osób. Nie potrafi ubrać swojej książki w spójny system jak Covey, czy nie ma tej lekkości pióra i łatwości tworzenia metafor jakie ma Brian Tracy. Mimo wszystko ta książka mi się spodobała. Przede wszystkim właśnie tytułowym podejściem.
Wiele książek stawia Cię w sytuacji ofiary. Jaki jesteś biedny, zaszczuty, rzuć wszytko w diabły i uciekaj do głuszy medytować. Dziękuję za takie rady. Clayton tego nie robi i chwała mu za to. Wychodzi z założenia, że nasze uczucie dyskomfortu pojawia się wtedy gdy nie czujemy, że mamy kontrolę nad jakimś obszarem. W moim przypadku ma rację. Gdy czuję, że nie wiem co się dzieje stres rośnie i mogę pęknąć. Nie jestem przekonany na 100%, że tak jest u każdego, natomiast co do zasady zgoda.
Nauczyłem się jak czytać Mike’a Clayton’a po zetknięciu się z trzema jego książkami. Nie czytam go od deski do deski, tylko wybieram sobie te elementy, które wydają mi się sensowne i mogą mi pomóc. I to działa. Bo jego silną stroną jest zgromadzenie w jednym miejscu różnych technik, które można zastosować.
Co fajnego znalazłem jeszcze tutaj? Dla mnie hitem jest 7 czynników warunkujących długowieczność według badań Belloc i Breslowa (ktokolwiek to jest ;). Pewnie amerykańscy naukowcy). Spełniam 4 z 7. Nad dwoma pracuję. Nie wiem czy uda mi się spać 7-8 godzin dziennie. To dla mnie jest science fiction ;).
Kolejna bardzo praktyczna to podejście Zrywu i Przerwy do pracy nad zadaniami. Właśnie nad podobną strategią pracowałem dla moich zadań, bo po latach pracy na macierzy Eisenhowera okazało się, że nad nieważnymi praktycznie nie pracuję i mam problem jak ogarnąć tylko ważne ;). Podzielenie sobie dnia na godziny i praca w cyklu 15 minut (szybkie ważne), 40 minut (ciężkie ważne), 5 minut przerwy jest czymś co mogę potwierdzić, jest dobrym modelem. Oczywiście do dostosowania do siebie. Ale warto kombinować w tę stronę. Bez takiego podejścia i dyscypliny niewiele się wydarzy. Bez odpoczynku padniesz.
Inne ciekawe rzeczy to przekonania, które powodują dodatkowy stres, zmiana sposobu życia tak, żeby nie tylko walczyć o przetrwanie, ale się nim cieszyć. A jako bonus dodatek i 101 sposobów na radzenie sobie ze stresem.
No i najważniejsze, nie każe Ci medytować godzinami, chociaż wspomina o ćwiczeniach fizycznych. Ze szczerym sumieniem tę pozycję mogę polecić. Może dlatego, że stara się dać konkretne rady i kroki co może zrobić, a nie poprzestanie na strategii “zorganizuj się, wyluzuj a stres zniknie” jak niektórzy. Wydawnictwo Samo Sedno dało radę. Jeżeli czujesz, że jesteś przeciążony to analizę sytuacji możesz zacząć od “Zarządzanie stresem, czyli jak sobie radzić w trudnych sytuacjach”.